piątek, 25 lipca 2014

Dlaczego każdy uzależniony od internetu musi nosić ze sobą ładowarkę?

Ogniwa elektryczne w urządzeniach elektronicznych od niedawna stały się tematem ciągłych narzekań ze strony ich użytkowników. Bo kiedyś było można ładować akumulator raz na kilka, a nawet kilkanaście dni, bez obawy o to, że w którymś momencie padnie nam zasilanie i - łojezu - nie będziemy mieli kontaktu ze światem. Chciałbym pokrótce wyjaśnić dlaczego jest to obecnie problem i dlaczego nie może być on łatwo rozwiązany.

Zacznę może od totalnych podstaw. Całość zagadnienia sprowadza się do magazynowania energii, co jest procesem stosunkowo trudnym i często mało skutecznym. Energię można magazynować na kilka sposobów - zacznę od tych najbardziej spektakularnych czyli od magazynowania w polu grawitacyjnym Ziemi oraz w postaci energii potencjalnej sprężonego gazu. Jednym z najbardziej znanych w Polsce tego typu rozwiązań to elektrownie szczytowo-pompowe. W istocie takie elektrownie to ogromny akumulatory energii - ładowanie odbywa się przez pompowanie wody do zbiornika na szczycie góry, oddawanie energii - przez napędzanie turbin generatora przez wypływającą z dużą prędkością wodę do zbiornika u podnóża góry. Rozmiary tego robią wrażenie, a taka elektrownia służy przede wszystkim do regulowania pracy sieci energetycznej. Jest to jednak proces dość mało sprawny, ponieważ odzyskuje się ok. 80% energii zużytej do wpompowania wody (jeśli kogoś zainteresuje temat odsyłam tutaj). Inną spektakularną metodą magazynowania energii to elektrownie typu CAES (Compressed Air Energy Storage). Zasada działania jest bardzo podobna: rolę medium magazynującego energię jest gaz, który spręża się do 70 atmosfer. Gwałtowne rozprężanie gazu powoduje ruch turbin i wytwarzanie energii elektrycznej (Zainteresowanych tematem odsyłam tutaj). 

Zwykłego zjadacza chleba bardziej jednak zainteresuje gromadzenie energii w polu elektrycznym. Jeśli uważaliście na lekcjach fizyki w gimnazjum, powinniście pamiętać doświadczenie z kondensatorem powietrznym. Są to metalowe płytki rozdzielone powietrzem tak, że nie może przepłynąć przez nie prąd. Najciekawsze w tym jest to, że jeśli podłączymy płytki do źródła zasilania (mówiąc obrazowo: jedną płytkę do plusa, drugą do minusa), zaczną gromadzić się na nich ładunki elektryczne, które zostają „uwięzione” w powstałym polu elektrycznym. Ale trzeba uważać, bo zbyt duże zbliżenie spowoduje powstanie wyładowania w postaci efektownej iskry, zwarcie i natychmiastowe rozładowanie zgromadzonej energii. Jeśli jednak rozładowanie nie nastąpi, to energia ta zostanie zachowana nawet jeśli odłączymy źródło zasilania. Jeśli podłączymy jakieś urządzenie do naszych płytek, urządzenie to może wykonać dzięki zgromadzonej energii jakąś pracę. 

Ale i to nie jest najbardziej wygodnym sposobem gromadzenia energii na nasze codzienne potrzeby. Okazuje się, że najlepszym sposobem jest wykorzystanie energii wiązań chemicznych. I tutaj znowu odsyłam do zabaw w gimnazjum - tym razem w pracowni chemicznej - do doświadczeń z dwoma elektrodami włożonymi do naczynia z rozcieńczoną w wodzie solą. Co prawda w polu elektrycznym można zgromadzić dużo energii, jednak jej wykorzystanie jest dość kłopotliwe z uwagi na to, że rozładowanie kondensatorów jest zazwyczaj bardzo gwałtowne. Energię z wiązań chemicznych da się uwalniać stopniowo. W tym wszystkim najtrudniejszy jest dobór odpowiednich materiałów. Po pierwsze wymaga się, aby materiały przewodzące, czyli elektrody, były bardzo dobrymi przewodnikami oraz aby elektrolit mógł zgromadzić w sobie jak największą energię. I to jest to: z jednej strony potrzebujemy pola elektrycznego, które powodowałoby wędrówkę nośników energii wewnątrz elektrolitu, a im większa powierzchnia, tym szybciej i więcej energii można zgromadzić. Z drugiej strony chcemy, aby akumulator zajmował jak najmniej przestrzeni. Aby pogodzić ze sobą te wymagania, akumulatory (te w naszych telefonach) projektuje się z wielu warstw bardzo cienkich przewodników oddzielonych od siebie elektrolitem. Warstwy te można z powodzeniem wyginać i zawijać. Najlepszymi materiałami stosowanymi obecnie jest lit, z którego wykonuje się elektrody oraz specjalna grupa polimerów przewodzących (odkrycie polimerów przewodzących poskutkowało przyznaniem nagrody Nobla z chemii w 2000 roku), które pełnią rolę elektrolitu. 

Jak wszystko, materiały z których zbudowane są najpopularniejsze w elektronice akumulatory, mają swoje ograniczenia, związane przede wszystkim z ich ładowaniem. Z jednej strony, owszem, bardzo pożądaną cechą Li-Poly jest to, że stopień naładowania ogniwa jest proporcjonalny do różnicy potencjałów pomiędzy jego elektrodami, co umożliwia precyzyjny pomiar oraz podjęcie przez układ sterujący procesem ładowania decyzji o odłączeniu ogniwa od zasilania w odpowiednim momencie. I to jest w tym wypadku szalenie istotna rzecz, ujawniającą jedną z dużych wad zastosowanych w tym akumulatorze materiałów - jeśli ładowanie przerwie się zbyt późno, napięcie pomiędzy elektrodami wzrośnie do poziomu, który bezpowrotnie uszkodzi akumulator. Każdy akumulator musi być zabezpieczony przed taką ewentualnością. Problemy z układem pilnującym odpowiedniego napięcia ogniwa mogą skończyć się przegrzaniem, zapaleniem, a nawet wybuchem felernego ogniwa. 

ps.
Będzie ciąg dalszy.

czwartek, 20 grudnia 2012

Ciepło, cieplej.

Zastanawialiście się kiedyś, skąd w waszych mieszkaniach (rzadziej domach) bierze się ciepła woda? Czy wiecie dlaczego kaloryfery grzeją? Jeżeli nie chciało wam się szukać odpowiedzi, postaram się to wyjaśnić w kilku kolejnych notkach.

Najprostszą odpowiedzią, na pytanie skąd ciepło, jest słowo "ciepłownia" lub "elektrociepłownia". Ale to przecież każdy wie. W takim zakładzie ogrzewa się jakieś medium, a następnie dobrze izolowanym od otoczenia systemem rurociągów medium to transportowane jest do naszych domów. Jednak też nie bezpośrednio. Zazwyczaj miejsce, w którym wytwarza się energię (cieplną, elektryczną, wszystko jedno) należy do zupełnie kogoś innego, niż sieć ciepłownicza (energetyczna czy jakakolwiek inna). Podobnie z produkcją ciepłej wody użytkowej (w skrócie nazywanej c.w.u). Oczywiście jest produkowana dzięki energii wytworzonej w ciepłowni, jednak zazwyczaj przez inne przedsiębiorstwo.

Do ogrzania wody potrzebna jest energia. W Polsce najczęściej używa się do jej wytworzenia spalania węgla lub spalania gazu ziemnego. W wielu krajach (np.. Francja i Finlandia) wykorzystywana jest energia jądrowa i energia geotermalna (np. w Islandii).  Używa się też energii słonecznej. Czyli tego wszystkiego, czego się używa do wytworzenia energii elektrycznej. Nic więc dziwnego, że często łączy się ze sobą tego typu działalność, zamykając w jednym kompleksie nazywanym elektrociepłownią.

Można oczywiście powiedzieć, że taka elektrociepłownia w zasadzie niczym się nie różni od domowego pieca gazowego. Woda płynie przez zespół rurek ogrzewanych płomieniem. Następnie ciepła już wypływa z kranu. Całość rzeczywiście sprawia takie wrażenie i w uproszczeniu jest to prawdą. Jednak niewiele osób domyśla się jaki wpływ na produkcję ciepła ma skala. Jakie wymiary mają piece używane w domach? Maksymalnie jeden na dwa metry. Razem z rurami doprowadzającymi  wodę i gaz, a nawet zasobnikiem na węgiel są niewiele większe.  Piec w elektrociepłowni, w którym grzeje się wodę trafiającą rurociągami do naszych mieszkań, może mieć nawet 20 metrów wysokości na planie kwadratu o boku długości 10 metrów.
Elektrociepłownia Miechowice
 W zależności od technologii, w elektorciepłowni węglowej wykorzystuje się do opalania kotłów węgiel pod różną postacią. Niegdyś odpowiednio rozdrobniony węgiel podawano na specjalnym ruszcie - taśmociągu, prosto do komory spalania. Dzisiaj częściej używa się węgla zmielonego na drobny pył, wdmuchiwanego do komory spalania z powietrzem. Woda krąży w systemie rur umieszczonym wokół paleniska. Pod koniec wędrówki po kotle woda ma temperaturę 500 st. Celsjusza i z ciśnieniem ok 70 MPa (dla tych co się słabiej orientują, ciśnienie atmosferyczne to ok 0,1 MPa a opony w samochodzie osobowym pompujemy ciśnieniem ok. 0,3 MPa). Woda (a tak naprawdę nasycona para wodna) jest transportowana do turbiny, którą wprawia w ruch. Po częściowym obniżeniu temperatury w turbinie trafia do wymienników ciepła, gdzie ogrzewa wodę, która krąży w systemie ciepłowniczym, tzn. po mieście.

I tak to w skrócie wygląda. Po drodze jest mnóstwo różnych systemów, zabezpieczeń i regulatorów. Ale to może następnym razem.

środa, 20 lipca 2011

Układ krwionośny - znowu!


Ludzki organizm można porównać z maszyną będącą skomplikowanym połączeniem wielu różnych układów. Zatrzymanie pracy lub nieprawidłowe działanie któregoś z układów wiąże się z chorobą lub – w przypadku tych kluczowych dla organizmu – ze śmiercią. Jednym z takich układów jest układ krążenia dostarczający tkankom tlenu i pożywienia, a odbierającym produkty przemiany materii.
Układ krążenia jest ściśle powiązany z układami: nerwowym (rola sterująca), pokarmowym (odbiór i rozprowadzanie pożywienia), oddechowym (dostarczanie i odbiór składników powietrza) oraz wydalniczym (wydalanie produktów przemiany materii)
W tym rozdziale zostanie opisana budowa układu krążenia, z krótkim opisem roli naczyń żylnych i tętniczych, zostanie przedstawiona budowa i działanie serca wraz z aortą. Przedstawię również czynniki wpływające na pracę serca i konsekwencje nieprawidłowości w przypadku zaburzeń poszczególnych czynników.


3.1 Budowa układu krążenia

Krew krąży w zamkniętym obiegu w naczyniach krwionośnych i jest wprawione w ruch przez serce. Krew wychodząca z serca transportowana jest przez system tętnic w stronę tkanek, krew wchodząca do serca jest kierowana z tkanek przez system żył. Żyły i tętnice łącza się w tkankach naczyniami o bardzo małej średnicy tworzącymi sieć naczyń włosowatych.
Elementem centralnym układu krążenia jest serce, które kurcząc się rytmicznie pompuje krew. W sercu łączą się mały i duży układ krążenia. W małym układzie krążenia krew wypływa z prawej komory serca, przepływa przez pień płucny do płuc i stamtąd wraca do lewego przedsionka serca. W dużym układzie krążenia krew wypływa z lewej komory do aorty, następnie transportowana jest do wszystkich tkanek aby później powrócić żyłami do prawego przedsionka serca. W krążeniu małym z serca wypływa krew odtlenowana a do serca wpływa krew natlenowana. W krążeniu dużym jest odwrotnie – z serca wypływa krew natlenowana, a do serca wraca krew natlenowana.

3.1.1  Serce
Serce to narząd zbudowany z mięśnia poprzecznie prążkowanego przystosowanego do szybkich wielokrotnych ruchów. Waga serca wynosi od 270 g u kobiety do ok. 300 g u mężczyzny. Jest to worek w kształcie spłaszczonego stożka, którego podstawa jest zwrócona ku górze a koniuszek ku dołowi. Zasadniczo wydziela się w budowie cztery struktury:
a) przedsionek prawy – uchodzą do niego żyły dolna i górna,
b) przedsionek lewy – uchodzą do niego cztery lub trzy żyły płucne,
c) komora prawa – krew jest stąd pompowana do pnia płucnego przez zastawkę trójdzielną,
d) komora lewa – krew jest kierowana przez zastawkę dwudzielną do aorty.

         Ściana serca złożona jest z trzech warstw:
         a) nasierdzia – to cienka błona pokrywająca zewnętrzną powierzchnię serca wraz z leżącymi na jego powierzchni naczyniami wieńcowymi
         b) mięsień sercowy – jest zbudowany z tkanki mięśniowej poprzecznie prążkowanej. W przeciwieństwie do mięśni szkieletowych (również poprzecznie prążkowanych) komórki w poszczególnych włóknach tej tkanki łączą się z komórkami sąsiadujących włókien. Warstwa mięśniowa serca jest najgrubsza w obrębie lewej komory serca, najcieńsza w okolicach przedsionków.
         c) wsierdzie – to cienka przezroczysta błona pokrywająca ściany przedsionków i komór przechodząc bezpośrednio w błonę wyściełającą wnętrze naczyń.

3.1.2 Naczynia krwionośne
Jak już wspomniano wcześniej naczynia dzielimy na żyły, tętnice oraz naczynia włosowate. Budowa poszczególnych naczyń jest ściśle związana z ich czynnością. W tętnicach płynie krew pod dużym ciśnieniem,  wobec tego ich ściany są grube i sprężyste. Naczynia włosowate są bardzo cienkie, co umożliwia wymianę produktów pomiędzy krwią i tkankami. Żyły mają dość cienkie ściany gdyż ciśnienie płynącej w nich krwi jest niewielka.
Wśród tętnic rozróżniamy tętnice małe, średnie i duże. W ich ścianie wyróżniamy trzy warstwy:
a) błonę wewnętrzną – zbudowaną z śródbłonka (jest to wyspecjalizowana pojedyncza warstwa komórek, która bierze udział w aktywnym transporcie substancji chemicznych, jak również wytwarza szereg ważnych substancji, takich jak tlenek azotu) oraz cienkiej warstwy tkanki łącznej,
b) błony środkowej – najgrubsza warstwa zbudowana z włókien mięśniowych umożliwiających skurcz naczynia i zmianę jego średnicy.
c) błona zewnętrzna – zbudowana ze sprężystej tkanki łącznej zawierającej włókna klejodajne  i sprężyste, biegnące wzdłuż osi długiej naczynia.
Grube tętnice zawierają ponadto sprężyste włókna na granicy pomiędzy błoną wewnętrzną i środkową oraz można zaobserwować jeszcze większe ich nagromadzenie w warstwie zewnętrznej.
Żyły podobnie jak tętnice zbudowane są z trzech warstw: błony wewnętrznej (zbudowanej ze śródbłonka i tkanki łącznej), błony środkowej (zawierającej nieliczne włókna mięśniowe) oraz najgrubszej błony zewnętrznej (zawierającej włókna klejodajne i włókan mięśni gładkich)
Naczynia włosowate mają ścianki zbudowane z  jednej warstwy komórek śródbłonka. Mają zdolność do kurczenia się, co oznacza, że mogą zmieniać światło naczyń.

3.1.3 Fizjologia pracy serca i układu krwionośnego

Na układ krążenia składają się w szczególności układ rur – naczyń oraz czterech pomp – komór i przedsionków serca. Jak już wspomniano wcześniej, głównym zadaniem układu krwionośnego jest dostarczenie tlenu i związków odżywczych do tkanek. Krew rozpoczyna swoją wędrówkę w lewej komorze i płynie przez tętnice, naczynia włosowate a następnie przez żyły i wpływa do prawego przedsionka serca. Stamtąd wpływa do prawej komory i następnie jest pompowane do małego układu krążenia. Po natlenowaniu w naczyniach włosowatych płuc powraca do lewego przedsionka i lewej komory. Ruch w naczyniach odbywa się w jedną stronę i jest to uwarunkowane przez istnienie zastawek uniemożliwiających cofanie się krwi.
Na czynność serca składają się trzy fazy: a) skurcz, b) rozkurcz i c) pauza. Podczas pauzy do przedsionków z żył napływa krew. W czasie skurczu najpierw kurczą się przedsionki, które wyrzucają krew do komór. Powoduje to również domykanie się zastawek. Cofnięcie się krwi utrudnia dodatkowo skurcz mięśni leżących dookoła żył głównych. Następnie, po skurczu przedsionków rozpoczyna się skurcz komór: najpierw mięsień sercowy z dużą siłą naciska na znajdującą się w komorze krew, zastawka dwudzielna i trójdzielna szczelnie się domykają. „Napinanie” serca trwa dopóki ciśnienie krwi w komorach będzie większe niż ciśnienie krwi w aorcie i pnia płucnego. Następuje otwarcie zastawek w tych naczyniach i wyrzut krwi z serca trwający dopóki  dopóty ciśnienie krwi w sercu będzie przewyższać te panujące w naczyniach. Po tych czynnościach następuje rozkurcz komór. Rozkurcz przedsionków następuje w czasie napinania się mięśnia sercowego, tj podczas skurczu komór. Cykl pracy serca trwa średnio ok. 0,8 s. W tym skurcz przedsionków trwa ok. 0,12s, skurcz komór oraz pauza trwa po 0,34 s. 

czwartek, 16 czerwca 2011

Do roboty!

Prokrastynacja. Podobno chorujemy na to wszyscy. Może nie chorujemy, ale zdarza się nam. W końcu robota nie zając, nie ucieknie. A co masz zrobić dziś, zrób kiedy indziej.

Właśnie uskuteczniałem sobie lenistwo odkładając na "za pół godzinki" robotę i znalazłem. Co? No roboty!

W mojej studenckiej karierze zdarzało mi się oglądać roboty. Oczywiście mam na myśli manipulatory - robotyczne ramiona potrafiące wykonywać pewne czynności. Ramiona te zakończone były na przykład mechanicznymi dłońmi, elektrodami spawalniczymi, przyssawkami i innymi takimi. W sieci znalazłem dzisiaj takie coś:

Nie trudno zauważyć, że do sterowania tymi robotami nie używa się zwyczajnych systemów sterowania. Zresztą algorytmy analizowania danych wizualnych też muszą być niczego sobie. Opisywałem wcześniej te najpopularniejsze sposoby - tutaj użyto najpewniej kombinacji wszystkich opisanych i kto wie czego jeszcze. Jak widać dział to nadzwyczaj szybko i sprawnie. Oczywiście robota można nauczyć pewnych rzeczy. Powiedzmy przerzucania naleśników na patelni:


Nie wystarcza podanie samej trajektorii - czyli nauczenia robota w jaki sposób ma poruszać ramieniem. Robot musi wiedzieć co zrobić jeśli naleśnik nie zachowuje się jak powinien. Dlatego zastosowano technikę motion capture do zanalizowania w jaki sposób naleśnik obraca się w powietrzu. Jak widać wystarczyło 50 prób, by robot się nauczył. Niektórzy ludzie łapią to szybciej, prawda. Ale niektórzy nigdy nie nauczą się tak przerzuca się naleśniki na patelni.

Jeśli taki naleśnik spadnie, co zrobić? Można użyć innego robota. Takiego, który będzie potrafił podnieść naleśnika i inne brudy z ziemi, nie zostawiając syfu. Wydaje mi się, że to się nada:



poniedziałek, 13 czerwca 2011

Coś o internecie.

Internet. Internet zadomowił się w świadomości ludzkiej tak dobrze i tak szybko, że dziś mało kto wyobraża sobie świat bez niego. Temat internetu poruszany jest przez wszystkich, w niemal każdej płaszczyźnie życia, w każdej możliwej sytuacji. Sam jestem tego doskonałym przykładem - jeżeli poczta, to e-mail. Jeżeli muzyka - Spotify, Youtube, MySpace, Soundcloud i Bandcamp. Filmy? Proszę bardzo - Youtube (2 raz), i pirackie serwisy (typu iitv lub serialeonline). Coś napisać? Mamy chmurę od Googla i od Microsoftu. Potrzebuje jakichś informacji? Google. Yahoo. Bing. Jeżeli chcę się czegoś dowiedzieć o znajomych lub przekazać jakąś wieść - jest oczywiście Facebook, NK i Twitter (niektórzy używają Blipa - ale ja ich za bardzo nie znam). Zdjęcia, jakaś szeroko pojęta sztuka - Vimeo, flickr, deviantarty i inne różne. Warto też odnotować, że blogi powoli odchodzą do lamusa i tak naprawdę większość godnych uwagi jest pisana przez pasjonatów. Te wszystkie blogaski nie są już tak popularne jak niegdyś, platformy blogowe ustąpiły miejsca facebookowi  i mikroblogom, takim jak Twitter czy Blip.

Te kilka usług używanych przeze mnie najczęściej jest oferowanych przez kilka największych potentatów internetowych. Google, Microsoft i Yahoo. Ostatnio dołączają Facebook i Twitter. Jak grzyby po deszczu wyrastają nowe start-upy, oferujące coś co niby potrzebujemy, które pokrywają zapotrzebowanie jakiejś małej grupy ludzi i na tej podstawie prognozuje się jego wartość.



Zastanówmy się nad tym bardziej. Taki Facebook ma już niemal 700 mln użytkowników. Około 130 mln w Stanach, jakieś 6 mln w Polsce. Facebook ma zamiar dobić do 1 mld, jednak ostatnio dynamika wzrostu jakby zmalała. Dlaczego? Być może nastąpiło nasycenie rynku? Być może jest już niewiele osób, które chcą się dołączyć do znajomych. A co się stanie z zainwestowanymi pieniędzmi jeśli trend się odwróci i za jakiś czas ruch na Facebooku zaniknie? Czy handel danymi o nas stanie powszechny i będzie się dążyło do tego by był społeczny poklask dla tego typu praktyk?

Popularność różnych zjawisk w sieci mija nadzwyczaj szybko. Pamiętacie Fotkę.pl? i wysyp podobnych serwisów? A teraz wszytkie Kwejki, Srejki, Wikare, Wiochy bazujące na internetowych memach, które prawdopodobnie okażą się trwalsze od samych serwisów, które je pokazują? Kto o tym będzie pamiętał za rok? A co się dzieje teraz z Grouponem i masą klonów tego serwisu? Czy ktoś z tego w ogóle korzysta? Czy to w ogóle przynosi zyski? Odpowiedzi są proste: nikt, nic i nie.
---
Z innej beczki. Zróbcie sobie test z wyszukiwarką Google. Wyszukajcie coś będąc zalogowanym, później się wylogujcie, zadajcie to samo pytanie. Następnie zmieńcie sobie numer IP i znowu coś zapytajcie o to samo. Za każdym razem Gugl wyszuka co innego. Coś co miało być najsprawniejszym silnikiem wyszukiwania treści powoli głupieje. I to dzięki samym internautom, którzy zadają głupie pytania, a odpowiedzi które dostają, choć nierzetelne zazwyczaj są dla nich zadowalające.

piątek, 3 czerwca 2011

control system.

Oglądając takie rzeczy, w pełni sobie uświadamiam po co na zajęciach tłukli nam do głowy modele odwróconego wahadła. Idea może nie jest nowa, ale wykonanie - mistrzowskie! Zajebisty projekt!

poniedziałek, 23 maja 2011

Nauka?

Zastanawiałem się nieco nad kolejną notką. O czym ciekawym napisać? Z tematów, które mnie interesują bądź niegdyś interesowały, ciężko wybrać coś konkretnego... W takim sensie, że mógłbym o tym dyskutować ze specjalistą w danej dziedzinie. Jak wiadomo specjalista od wszystkiego, to specjalista od niczego. Z drugiej strony mawia się, że im wyższe wykształcenie się ma, tym bardziej zna się na wszystkim i to niezależnie od wyuczonej dziedziny (podobno profesorowie znają się na wszystkim!).

Ale, czym jest nauka? W jaki sposób można jednoznacznie stwierdzić, że coś jest nauką, a inna dziedzina to hochsztaplerka?

Jest taki sposób - ale po kolei. Żeby nie zdradzać za szybko o co w tym wszystkim chodzi, weźmy na tapetę jakieś dziedziny wiedzy i sprawdźmy czym się zajmują. Na przykład numerologie oraz astronomię. Jedna z tych dziedzin jest powszechnie uznawana za naukę, inna nie jest. Zobaczmy dlaczego? Numerologia opiera się na teorii głoszącej, że na życie wpływ mają liczby, z którymi mamy kontakt. Data urodzenia zsumowana w odpowiedni sposób, daje nam w rezultacie cyfrę, która opisuje to kim jesteśmy, jak się zachowamy w różnych sytuacjach, a nawet opisze, co się może wydarzyć w przyszłości. Wywodzi się ze starożytności, z czasów Pitagorasa, który jako jeden z pierwszych zauważył prawidłowości w działaniu liczb na wszystko wokół. Z kolei astronomia to dziedzina, która jest nawet starsza od numerologii, zajmująca się badaniem wszystkiego tego, co znajduje się poza ziemską atmosferą. Czyli planetami, gwiazdami, ich położeniem na niebie, zjawiskami fizycznymi i chemicznymi związanymi z ciałami niebieskimi, a i również zajmuje się teoriami wyjaśniającymi jak powstał wszechświat.

Więc - która z dziedzin jest nauką, a która nie? Pierwszym kryterium jest to, czy teoria ta została publicznie ogłoszona. Czy obydwie teorie są jawne, czy teoria zawarta w nich jest jawna? Czy każdy może zweryfikować sobie prawdziwość tych teorii? W przypadku numerologii możemy policzyć sobie jaki numer odpowiada za nasze życie, sprawdzić ze wzorcem i zweryfikować prawdziwość teorii. W przypadku astronomii i jednej z jej teorii, np. powstania wszechświata jest to nieco cięższe. W istocie trudno odtworzyć warunki jakie panowały w młodym Wszechświecie, a już na pewno nie możemy tego zrobić w domowym zaciszu (co oczywiście nie oznacza, że nie można tego dokonać w laboratorium). Wobec tego co jest nauką?

Cóż, mamy kolejne kryteria. Przewidywalność. Teoria powinna przewidywać różne zjawiska. Numerologia - owszem przewiduje. Teoria wielkiego wybuchu również przewiduje. Czyżby i według tego kryterium obie dziedziny były naukami?

Idźmy dalej - kolejnym kryterium mówi o tym, że teoria powinna być zgodna z obowiązującymi już teoriami naukowymi. Czy numerologia jest zgodna? Przyjrzyjmy się wzorcom, do których odnosimy się po uzyskaniu "naszej liczby". Skąd te wzorce się wzięły? W jaki sposób określono, że '1' to przywódca, a '7' to introwertyk? Przeprowadzono badania na ten temat? Można sprawdzić jakie numery odpowiadają znanym ludziom i sprawdzić czy jest to prawdą. Weźmy na przykład naszego prezydenta - Bronisława Komorowskiego. Urodził się 4 czerwca 1952 roku. Jest zatem numerologiczną '9'. Oznacza to, że wszystkie działania prezydenta RP są motywowane bezinteresowną miłością. Trudno się z tym nie zgodzić. Co z astronomią? Jej teorie są ściśle powiązane z fizyką, z chemią, z matematyką i wieloma innymi dziedzinami nauki. Zatem odpowiedź na pytanie o to, która z dziedzin jest nauką dalej nie jest jasna, prawda? Czyli potwierdzenie doświadczalne to nie wszystko...

Na początku XX wieku urodził się jeden z najznamienitszych współczesnych filozofów - Karl Popper. Zajmował się filozofią nauki i starał się odpowiedzieć na pytanie czym jest nauka i jakie teorie możemy uznać za naukowe. Karl Popper zaproponował, że teoria jest naukowa jeśli można zaprojektować taki eksperyment, który dowiódłby niesłuszności tej teorii. Teoria wcale nie musi być weryfikowalna. Nie musi być również zgodna z prawdą. Jeśli stwierdzimy, że w głębinach morskich nie ma żadnego życia - teoria tak jest jak najbardziej naukowa. Przecież możemy zaproponować takie doświadczenie: weźmy próbkę wody z głębokości 3000 metrów. Jeśli znajdziemy tam życie, moja teoria jest nieprawdziwa. Wnioskowanie takie nazywamy falsyfikacją. Gdybyśmy chcieli sfalsyfikować numerologię musielibyśmy zaproponować doświadczenie, które tę teorię obala. Niestety takiego doświadczenia nie można zrealizować - bo nie wiemy na jakiej grupie mielibyśmy wykonywać badania, jaki jest margines błędu, itd., itp.

Dlatego wszystkie teorie oparte na jakiejś "magii" są pseudonauką. Dlatego teorie, które podają jednostkowe przykłady na "dowód" prawdziwości również nie są naukowe. Żeby uznać jakąś teorię za naukową należy znaleźć sposób na dowiedzenie, że teoria jest nieprawdziwa.

Dzięki za uwagę!

PS.
Mam nadzieję, że jasne jest, która z dziedzin jest nauką. Zgadza się?
Mam nadzieję również, że nie będzie mnie ścigać ABW.